Logo

Logo

22 grudnia 2013

Świątecznie... | Christmassy...

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, wszystkim Wam życzę radości, ciepła i braku bólu brzucha z przejedzenia
I aby wena wraz z zapałem na nowe projekty nigdy Was nie opuszczała.
W Szafie trwają prace nad skromną elegancją (pierwszą sukienką żony 'pana Cebulaka') i koszerną prostotą (farbowaną ręcznie sukienką dla mnie).

A w nastroju świątecznym - perełka z mojej biblioteczki.
Pismo Święte Nowego Testamentu, wydawnictwo Pallottinum.
Manuskrypt napisany w całości ręcznie (przedruk), w okresie 13 miesięcy



01 listopada 2013

Wyższy poziom farbowania | Higher level of dyeing

W pewnym momencie rekonstruktor chce każdy aspekt swojego hobby wynieść na wyższy poziom. Zaczyna się ręcznym szyciem a przechodzi przez farbowanie, tkanie i przędzenie wełny. Dotyka tych, którzy rekonstrukcję traktują w sposób analityczny, badawczy i życiowy - dla nich nie jest to tylko zestaw imprez na których wymogiem jest posiadanie takiego lub innego 'przebrania' (choć tych nie neguję, podejście do sprawy to kwestia innej i dużo dłuższej dyskusji). Kuchnie zamieniają na laboratoria barwiarskie, piwnice na warsztaty i kuźnie, zmuszeni są do przeorganizowania szaf aby te zmieściły wszystkie potrzebne 'półprodukty' i narzędzia. Nie wspominając o ciuchach ;)

Łącząc moją chęć bezustannego rozwijania swojej pasji do rekonstrukcji z ostatnim zamiłowaniem do farbowania postanowiłam zaszaleć. Wyjść wyżej niż kupienie barwnika, czy zerwanie odpowiednich 'składników' z drzewa.
Postawiłam sobie cel w postaci wyhodowania z nasion rośliny, wyekstrahowania z niej barwnika a następnie, oczywiście, zafarbowanie nim tkaniny.

Misję 'URZET' uważam za rozpoczętą :D


05 października 2013

Odtwórca - trendsetter | Reenactor - trendsetter

Biblia modowa - Vogue, zamieścił na łamach wrześniowego numeru amerykańskiej edycji takie oto zdjęcie...

Niby nic, a jednak miło i wesoło się na nie patrzy ;) (------> foto)


27 września 2013

Farbowanie naturalne - łupiny orzecha włoskiego | Natural dyeing - walnut shells (Juglans regia)

Zadanie proste, choć wymagające cierpliwości. W tym sezonie orzech włoski obrodził i udało mi się zebrać 'trochę' więcej niż 10 zielonych jeszcze łupin. Zgodnie z najprostszym przepisem, postanowiłam farbować na zimno - wrzucić łupiny i następnie materiał do wody. I czekać. A to było trudne ;)

Poczytałam również, że barwnik zawarty w łupinach zmienia kolor w reakcji utleniania, czyli dopiero po wyjęciu z wody. Znalezione zdjęcia barwienia utwierdziły mnie w oczekiwaniu na piękny, głęboki brąz.

GUZIK! A nie brąz.

Za mało orzechów ? Za krótko czekałam ? Mój dom ma złą aurę ? :P

W kolejności : 4, 18, 28, 48, 72 godziny



Spróbuję jeszcze opcję z gotowaniem, może to da bardziej spektakularne efekty.

20 września 2013

Proszę państwa, oto bez | I present you the elderberry

Zgodnie z planem na nadchodzące jesienno-zimowe miesiące, mam zamiar wypróbować wszystkie znane (i dopiero poznane) mi barwniki naturalne. Póki aura i natura sprzyjają, wykorzystuję te roślinne - pozyskiwane z, zielonych jeszcze, ogródków.
Po liściach brzozy postanowiłam pobawić się z nieco bardziej intensywnymi barwami. Wybór padł na owoce czarnego bzu, których jest jeszcze pełno na krzakach.

Zebrałam około 2-3 kg owoców, oddzieliłam je od gałązek, zalałam wodą i zagotowałam. Przed odcedzeniem wycisnęłam możliwie jak najwięcej jagódek, aby barwa wywaru była jak najbardziej intensywna. Dodałam również 2 łyżki ałunu.

Tym razem postanowiłam poeksperymentować z wpływem stężenia i odczynu na barwę użytej wełny i lnu.

W stężonym wywarze wełna zafarbowała cudownie, na fioletowo-burgundowy kolor, w rozcieńczonym 4-krotnie jest lekko różowawa, po zasadowej kąpieli mydlanej przyjęła barwę brązowo-fioletową (co za zestaw kolorystyczny ?!). Len natomiast pięknie wyglądał do momentu kiedy wysechł. Zgodnie z przewidywaniami i eksperymentami innych reko-blogerów, kolor wyblakł, pojawiły się przebarwienia. Widać jednak wpływ zasadowych mydlin. Wychodzi na to, że farbowanie lnu to wyższa szkoła jazdy ;)

Po kąpieli barwiącej wypłukałam wełnę w zimnej wodzie z octem (tylko wersję bez mydlin).

Generalnie jestem urzeczona cudną, głęboką barwą wełny. Aby sprawdzić trwałość farbowania wełnę poddam działaniu warunków atmosferycznych i prania.

I broń Boże nie można zapomnieć o rękawiczkach - sok z owoców bzu barwi skórę niemal natychmiast. A fioletowo-czerwone dłonie to jednak nie najlepszy pomysł ;)








*brązowo zabarwione fragmenty rękawiczki były wcześniej zieloną wełną, fioletowe - naturalną (FOTO)

17 września 2013

O rekonstruktorach historia prawdziwa | Reenactment true story

Zapożyczone z Ryjksiążki (zwanej na zachodzie Facebook'iem).

Jesteś prawdziwym historycznym ultrasem, jeżeli :

*Z 20 metrów rozpoznajesz bezbłędnie 100% wełnę lub len. 
*Wydajesz setki złotych na ubrania, które wyszły z mody setki lat temu.
*Odtwarzasz po 25 razy z rzędu nagranie z Discovery Channel, żeby uchwycić widok swojej stopy w lewym dolnym rogu ekranu.
*Powtarzasz jak mantrę: "już tylko 68 dni do ... (tu wstawić właściwą nazwę imprezy)".
*Wszyscy sądzą, że wynająłeś swój dom na rekwizytornię teatralną.
*W Twojej wannie kąpią się drewniane baryłki i bukłaki albo namaka łozina.
*Podróżujesz 500 km po to, aby spać w namiocie na gołej ziemi.
*Zachwycasz się zauważonym kawałkiem otwartej przestrzeni, myśląc: "Łał! Ale to by był świetny teren na bitwę!"
*Temperatura dzień w dzień dochodzi do 35 stopni, ale Ty twardo chodzisz w wełnie.
*Patrzysz na śliczną dziewczynę w kostiumie kąpielowym i zastanawiasz się jak pięknie wyglądałaby w stroju historycznym.
*Wracasz do domu połamany, z poparzeniami, stłuczeniami, skaleczeniami i obtarciami na całym ciele i cieszysz się, że udało ci się spędzić fantastyczny weekend.
*Podejmujesz decyzje odnośnie swojej zawodowej działalności pod kątem jej kolizji z rekonstrukcyjnymi wyjazdami.
*Decyzję o zakupie samochodu uzależniasz od tego, czy zmieścisz w nim maszt od stożka.
*W poniedziałki Twoi koledzy z pracy komentują śmieszną opaleniznę na Twojej twarzy, która kończy się na poziomie czepka.
*Nikt nie wytrzymuje oglądania historycznych filmów kostiumowych razem z Tobą.
*Twoje auto za 100 tysięcy moknie na deszczu aby twój namiot za 2 tysiące mógł leżeć w suchym garażu.
*Kupujesz prawdziwe, drukowane książki... i naprawdę je czytasz!
*Po drodze na festyn i z powrotem pytają Cię w barze, na stacji benzynowej, na pogotowiu itd. czy jesteś Amiszem?
*Wydajesz więcej na jedną parę butów z epoki niż na swoje wszystkie współczesne.
*Twoi sąsiedzi przestają się dziwić, widząc Cię łażącego po okolicy z tarczą i włócznią lub mieczem.
*Jesteś zawsze spłukany.
*Uwielbiasz Monty Pythona i znasz na pamięć jego wszystkie słynne skecze.
*Twoja gwiazdkowa lub urodzinowa lista życzeń wygląda jak zamówienie zaopatrzeniowca ze służb kwatermistrzowskich.
*Jesz pięć posiłków z jednego talerza myjąc go w międzyczasie tylko dwukrotnie.
*Kubka nie myjesz wcale, ograniczając się do zerknięcia na dno czy jeszcze ujdzie i wytrząśnięcia mrówek przed ponownym użyciem.
*Twoje dzieci potrafią wyłapać i poprawić wszystkie nieścisłości swojego nauczyciela historii.
*Na wyprzedaży interesują Cię przede wszystkim gliniane dzbanki i drewniane baryłki.
*Twoja sypialnia przypomina ekspozycję muzealną.
*Jednym rzutem oka odróżniasz szwy ręczne od maszynowych.
*Robisz różne dziwaczne rzeczy ponieważ są historycznie poprawne.
*Nie wiesz co to jest i niespecjalnie Ci smakuje, ale to jesz.
*Podnieca Cię kawałek starego złomu i chomikujesz go bo to prawdziwe KUTE żelazo.
*Pytasz swoich znajomych czy nie mają jakichś niepotrzebnych kości.
*Kiedy potrzebujesz jakiegoś przedmiotu codziennego użytku, którego akurat nie masz, rozważasz całkiem na serio czy zamiast go kupić nie lepiej go sobie zrobić i to nie z półproduktów ale surowych materiałów. Nawet jeśli będzie to wymagać wytopu żelaza, strzyżenia owiec, ukatrupienia zwierzątek domowych Twojego sąsiada albo wycięcia paru drzew.
*Mijasz dzikie zwierzę potrącone przez samochód i przyglądasz się czy jakiś kawałek by Ci się nie przydał.

16 września 2013

Koniec deszczowego sezonu | The end of the rainy season

Sezon, sezon, po sezonie.
Wyjazdy, na które przygotowania trwały czasem kilka miesięcy są już przeszłością.
Łolaboga, jak to zabrzmiało sentymentalnie i melancholijnie...

Krótki przegląd wyjazdów i wydarzeń po-grunwaldowych.

Honor Vincit Omnia - przefantastyczna impreza Projektu 14. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się tam pojechać (wcześniej Projekt 14 znałam tylko ze zdjęć), bo udało mi się odkryć przeciwwagę dla Groonstocku i innych wyjazdów, które nie miałyby sensu gdyby nie towarzystwo.


 





Kobiety w rekonstrukcji - sesja do kalendarza, zorganizowana przez Historicum oraz twórców Projektu Rycerze. Niesamowite doświadczenie i równie niesamowite zdjęcia. 



Bexbach 1474 - Call to Arms - deszczowe zakończenie sezonu w klimacie późnego XV wieku. Razem z RPK przebyliśmy 1000km (praktycznie pod granicę niemiecko-francuską), żeby wziąć udział w manewrach wojennych wojsk imperialnych przeciwko wojskom burgundzkim. Pogoda dała nam się we znaki, ale towarzystwo uratowało morale :) No i zaliczyliśmy szybką wycieczkę do Luksemburgu.











29 sierpnia 2013

Farbowanie naturalne - liście brzozy | Natural dyeing - silver birch leaves (Betula pendula)

Czas goni, lato się kończy, liście opadają. Trzeba się było zabrać za zaplanowane farbowanie liśćmi brzozy.
Wcześniej udało mi się kupić potrzebne odczynniki (oprócz siarczanu żelaza) oraz zorganizować duży garnek (35l, choć wiem że przydałby się ciut większy :P ).

Z siostrą wybrałyśmy się na pola w poszukiwaniu jakiejś porządnej brzozy. Zebrane liście wrzuciłam do garnka i zalałam wodą. Gotowałam to wszystko przez jakieś 2 godziny, na wolnym ogniu. Gdy liście zaczęły mieć kolor 'wygotowany' kolor, odcedziłam wywar, dodałam odczynniki i wełnę. Gotowałam przez kolejne dwie godziny i zostawiłam na całą noc do ostygnięcia. Materiał i włóczkę (chciałam zobaczyć czy będzie różnica w barwie) wypłukałam i wysuszyłam na słońcu.








Zieleń na zdjęciu różni się trochę od tej oryginalnej
(co da się zauważyć nawet na dwóch różnych monitorach)


Przepis :
2kg liście brzozy zalanych wodą w 30l garnku
12 łyżeczek (używałam małych plastikowych) ałunu
8 łyżeczek siarczanu miedzi
1 gwóźdź (albo inne źródło żelaza)

19 sierpnia 2013

Zakochałam się... | I fell in love...

... w Brugii.

Wyprawa na Niderlandy była miłą odmianą od typowego, wakacyjnego leżenia plackiem na plaży. Wypoczynkiem tego nie nazwę, bo jedynym czasem spokoju i relaksu był (i tak nienajdłuższy) sen. Ale nie o wypoczynek przecież chodziło ;)

6 różnych miast. Kilkudziesięciu arcyciekawych ludzi. Muzea, kościoły i piękne zabytki. Piwo, czekolada i dziwnie brzmiący holenderski (i także flamandzki). Słów można by użyć wielu, ale kto nie widział - nie zrozumie do końca o co chodzi ;)

Amsterdam:









 Rotterdam:



Antwerpia:






 Brugia:












 Bruksela







Blog Designed by The Single Momoirs