Emocje towarzyszące szyciu tej sukienki (w końcu coś 'dużego' dla siebie) sięgały zenitu. 3 minuty po ostatnim szwie biegłam już po aparat, żeby uwiecznić marshmallowsową kieckę (dzięki Konrad za skojarzenie!). W warunkach domowych, w domowej fryzurze, przy ścianie - moja pierwsza mi-parti ujrzy światło dzienne.
Jest to kreacja szyta specjalnie, z myślą o zbliżającym się HVO (Honor Vincit Omnia - impreza Projektu XIV). Elegancja-Francja, ĄĘ i lans nad lansami się szykuje (a przynajmniej tak mnie zapewniano). Obiecuję zdjęcia w ładniejszym (niż moja ściana w przedpokoju) planie ;)
Super! Popieram wszelkie różowe kiecki, na to trzeba mieć odwagę i materiał w ładnym odcieniu :)
OdpowiedzUsuńSkojarzenie z Marschmallowem trafne i sympatyczne.
Jeżeli tak ładnie wygląda w warunkach domowych, na imprezie musi być jeszcze lepiej :D
Sliczna, podobnie jak modelka!
OdpowiedzUsuńSuknia jest piękna!
OdpowiedzUsuńPlanuję zabrać się w tym miesiącu za szycie własnej sukni. Stąd moje pytanie, a gdzie to się wszystko zapina?
Masz wiązanie z tyłu czy po bokach?
Naprawdę rewelacja, mam nadzieje że i mnie wyjdzie coś przyzwoitego :)
Dziękuję za słowa uznania ;)
UsuńZ racji niezbyt wymagającej figury (górnej partii) postanowiłam zrobić sukienkę bez wiązania (a jeżeli już to zrobiłabym pewnie drobne po bokach, z tyłu to 'lekkie' ryzyko). Także wkładam ją w miarę bez problemu i jest dopasowana :)
Dziękuję za szybką odpowiedź, a także za wszystkie materiały na blogu, zaglądam i się inspiruję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Beata