Postanowiłam sprawdzić powyższy mit :D
Na pierwszy ogień poszło farbowanie zielonymi łupinami orzecha włoskiego. Na samym początku okazało się, że drzewa na mym ogródku w tym roku postanowiły zastrajkować i nie wydać prawie żadnych owoców. Z tego, co udało mi się znaleźć, wyszedł wywar o buro-beznadziejnym kolorze któremu nie udało się zafarbować ani kawałka tkaniny próbnej. Dlatego też nawet nie ryzykowałam farbowania w tej brei.
Drugim pomysłem była kora dębu - dostępna w każdej aptece w postaci pokruszonych kawałków. Od przyjaciółki udało mi się pożyczyć wielką balię i stary garnek (zdecydowanie muszę zainwestować w większy gabaryt). W garnku gotowałam wywar i przelewałam go do balii. Kąpiel zajęła kilka godzin. Kolor miodowo-karmelowy (zapewne jego mała intensywność spowodowana jest za małą ilością użytej kory, ale to wniosek na następny raz i na większy garnek), mi osobiście się podoba. Materiał aktualnie się suszy :)
Do obierania orzechów włoskich polecam rękawiczki :P
Wywar z kory dębu
Trzeba było pilnować żeby materiał nie wypływał ponad lustro wody
Zmiana kolorów - jest :)
Wyjmowanie materiału było nie lada wyzwaniem (ciężkie!)
Piękny kolor będziesz go przyciemniać czy zostawisz? Ja też mam wełnę w takim właśnie odcieniu :)
OdpowiedzUsuńZostawię :) Jak na pierwsze farbowanie to i tak jestem bardzo zadowolona z efektu. Zresztą - dobrze rozjaśnić sobie garderobę :D
OdpowiedzUsuńjak zrobiłaś ten wywar z kory dębu? tylko zagotowałaś, czy jest tam coś jeszcze?
OdpowiedzUsuńW zasadzie tylko zagotowałam (nie miałam dostępu do ałunu), ale pod koniec kąpieli dolałam octu (bo czytałam że to utrwala kolor).
OdpowiedzUsuńaha, dzięki. Mam nadzieję, że pokażesz tutaj więcej naturalnych sposobów i projektów :) powodzenia!
OdpowiedzUsuńTaki jest plan :) Teraz poluję na marzannę chyba :)
OdpowiedzUsuńAaa, tak sobie dziś myślałam o tym farbowaniu orzechem. No i jedna rzecz mi się narzuciła - łupek nie powinnaś gotować, tylko moczyć. Im dłużej moczysz, tym ciemniejsza tkanina.
OdpowiedzUsuńA widzisz - nie wiedziałam o tym :) Postaram się za rok o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że nie pisałam Ci o gotowaniu, tylko właśnie o moczeniu, ale teraz to już nie pamiętam ;)
OdpowiedzUsuńA przypomniałaś mi się, bo codziennie przechodzę koło orzecha, a na chodniku leżą kawałeczki łupek, codziennie coraz ciemniejsze, teraz już prawie czarne :)
Po korze dębu utrwalałaś jeszcze czymś ten kolor? Bo bardzo pragnę odgapić od Ciebie te lniane warkocze, tylko nie wiem za bardzo jak się za nie zabrać od strony farbowania ;)
OdpowiedzUsuń