Niezły ten rok... Mi osobiście czas snuje się bardzo powoli i ostatni historyczny wyjazd z moim udziałem wydaje się co najmniej ubiegłorocznym wspomnieniem.
Cokolwiek by się nie działo (a w tym roku ślub, początek pracy na pełen etat, kupno mieszkania i generalny sajgon) - wyjazd na Grodziec jest obowiązkowy. Kto był - ten wie - że jest to miejscówka i impreza unikalna :) Niepewność czy podjazd pod zamek nie będzie oblodzony to tylko początek tej przygody. Potem jest walka ze zmrożonymi stopami i dłońmi, czekanie na ciepłe miejsce przy kominku z trzaskającym (i gorącym!) ogniem i nieśmiertelna gra w czapkę :D
Niezapomnianym elementem pobytu na Grodźcu są fabularne gry (w tym roku zostałam ofiarą, dosłownie, nieszczęśliwej miłości).
Jeżeli kiedyś przyjdzie mi do głowy, co niektórym pewnie się wydaje, zrezygnowanie z tej całej zabawy - na Grodziec przyjadę choćbym miała szyć specjalnie kieckę :D
Ale! Co się odwlecze to nie uciecze. Już pod nowym nazwiskiem, w drugiej połowie sierpnia będziemy biwakować w Przewodziszowicach :)
Ale! Co się odwlecze to nie uciecze. Już pod nowym nazwiskiem, w drugiej połowie sierpnia będziemy biwakować w Przewodziszowicach :)